„Niczego w życiu nie należy się bać, trzeba to tylko zrozumieć”
Dostałam zdjęcie z tym cytatem od kogoś, kto wie, że strach, obawa i sposoby radzenia sobie z nimi są moim „konikiem” w sensie zawodowym i osobistym. Przez jakiś czas przyglądałam się mu z uwagą. Bo „należy, nie należy”… „trzeba, nie trzeba”… Słowa, których już nie lubię, które jakoś wzbudzają we mnie opór, mówiące o tym, co muszę, a czego raczej nie powinnam.
No i jeszcze, że TRZEBA zrozumieć ‼️ A jak tu zrozumieć coś, co jest niezależne ode mnie? Co po prostu jest? Wypływa raczej z odruchów organizmu, wrodzonej skłonności do ochrony, a nie z czegoś, czego się nauczyłam, nabyłam w drodze życiowych doświadczeń?
Odruch bezwarunkowy.
Kiedy jedziesz motocyklem jako tzw. Plecak (czyli pasażer na tylnym siedzeniu), to zasada jest jedna – składaj się (czyli trzymaj ciało) tak jak kierowca. To pozwala kierowcy jednośladu tak balansować motocyklem, żeby wejść w zakręt bezpiecznie dla was obojga, bo on wtedy ma kontrolę, może wyczuwać, czy trzeba dodać gazu, czy podeprzeć. Jeśli Plecak się nie składa, a co gorsza, balansuje ciałem przeciwpołożnie, to upadek murowany, bo kierowca nie będzie w stanie wyprowadzić motocykla, nie wyczuje go.
No i dzisiaj jadąc jako Plecak usłyszałam, że są momenty, kiedy nie współpracuję z kierowcą… 🥴🤭
Myślę sobie – przecież to odruch ‼️ Przyszła irytacja – „nie mogę do końca zapanować nad odruchem!”, potem zawstydzenie – „tyle czasu już jeżdżę, wszystko wiem, a tu jeszcze?”
I wtedy przypomniałam sobie hasło ze zdjęcia –
nie bać się, zrozumieć ‼️
Odruch, to odruch, zrozumiałam i już było mi lepiej. Wtedy włączyła się ciekawość – co powoduje, że odruch się włącza? Mózg odbiera sygnały, że traci równowagę, że ciało już dość się przechyliło i że trzeba wyrównać. Najlepiej przechylając się w drugą stronę. A to, jak już wszyscy wiemy najmniej pożądane w momencie skrętu. I zapragnęłam eksperymentu 😁 „A jakby tak oszukać mózg? Że nic się nie dzieje, że wszystko jest ok?” (bo przecież jest…)
Jak oszukać mózg ❓❓❓
Przestać dostarczać mu bodźców, które powodują odruchowy lęk. Można przestać jeździć, ale to nie jest moim celem. Chcę jeździć i czerpać z tego radość. Czuć się bezpiecznie i jednocześnie wiatr we włosach.
Na najbliższym zakręcie spróbowałam zamknąć oczy. Mózg czuł jedynie stabilne plecy mojego kierowcy, jego pewność, słyszał, że silnik ostrożnie zwalnia, poczuł ciąg przy wychodzeniu z zakrętu. Ciało nie spięło się w odruchu, nie chciało uciekać w drugą stronę. 😁
Zrozumiałam.
Mózg, jak to mózg – chce mnie chronić. I tego nie zmienię. Nawet nie chcę! Bo ta skłonność jeszcze nie raz może mi się przydać, kiedy wywinę axla schodząc na przykład ze schodów 😂 Jednocześnie mogę bardziej skupić się na moim stabilnie prowadzącym motocykl kierowcy, poczuć jego uda moimi udami, jego boki moimi rękoma, poczuć motocykl pod moją pupą, oparcie pod plecami i zrozumieć: mózg to mózg – taka jego robota! Moja – składać się. A jeśli przez moment zamknę oczy, by bardziej to poczuć, to tym lepiej, bo to fantastyczne uczucie – czuć jedność z nimi obojgiem – moim kierowcą i motocyklem 🧡🧡
I w takim sensie nie trzeba się bać, należy zrozumieć. Przyjąć do wiadomości, uznać, nie walczyć. Znaleźć jedynie inna strategię. 😁
Do zobaczenia na trasie 🧡 🏍 🧡🏍️🧡🏍️